poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział I

Things we lost to the flames. Things we'll never see again.
- Katniss! Wstawaj... - Poderwałam się z łóżka rozglądając się dookoła. Nie wiedziałam gdzie jestem. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jestem bezpieczna, a po kolejnych paru sekundach zobaczyłam wystraszoną i zdezorientowaną Prim.
- Przepraszam. - powiedziałam patrząc w jej stronę - Cały czas jestem w szoku po Igrzyskach, nie chciałam cię przestraszyć. - mój uśmiech widocznie ją uspokoił.
- Nic się nie stało. Przyszłam cię obudzić, bo mama czegoś od ciebie chciała. 
Wzięłam ją na ręce i zeszłam na dół. Postawiłam Prim na ziemi i szybko pobiegłam do matki. Bałam się, że coś się stało. Po jej minie wywnioskowałam, że stało się coś smutnego, niecodziennego, ale za razem wspaniałego. 
- Co się stało?
- Katniss. - zapowiadało się źle. Jej głos brzmiał na taki, który miałby zmienić mój dobry dzień w najgorszy dzień życia - Właśnie się dowiedziałam, że w Kapitolu był wielki wybuch.
- Jak wielki? 
- Ogromny. Wszyscy zginęli - nie ma tam już nic! - Nie mogłam uwierzyć. Jak to możliwe, że tam gdzie jeszcze niedawno świętowałam, teraz nie ma prawie nic. Na chwilę zapomniałam o świecie, zapadłam w apatię - ostatnio często mi się to zdarza. - Katniss! Halo!? Rozumiesz co do ciebie mówię? Jesteśmy wolni! Wszystkie Dystrykty są wolne! Ci wszyscy źli ludzie, którzy trzymali nas jak zwierzęta są martwi! W końcu się udało! - Nigdy nie widziałam matki w takim stanie. Zachowywała się jak oszołomiona. Krzyczała, skakała, gestykulowała rękoma w dziwny sposób, a nawet biegała. Po chwili jednak uspokoiła się i jak gdyby nigdy nic poszła do Prim i zrobiła jej śniadanie. 
Gdy tylko ocknęłam się ze swojego stanu melancholii pobiegłam do Gale'a. Siedział przed domem i patrzył w niebo.
- Słyszałeś? - powiedziałam zasapana - Słyszałeś o wybuchu w Kapitolu? - Gale patrzył na mnie jak na wariatkę, a po chwili ze spokojem pokiwał głową. - I co?
- Co "i co"? I nic. Był wybuch, jesteśmy wolni i koniec. - Słowo wolni zaakcentował tak jakby to tylko pogorszyło sprawę. 
- Nie mogę cię słuchać! Zachowujesz się jak skończony pesymista.
- A nim nie jestem? - spytał  z uśmiechem na twarzy. Lubiłam ten uśmiech. Uspokajał mnie i przypominał mi o dawnych czasach. Kiedy go widziałam mi też chciało się śmiać. Kiedy się uśmiechał przypominałam sobie ten dzień, w którym wszystko się zaczęło. Kiedy siedzieliśmy na łące, kiedy było tak spokojnie, ale zaraz potem przychodzą mi do głowy dalsze zdarzenia. Przypominam sobie dożynki. Płacz Prim, te wszystkie dzieci i od razu odechciewa mi się śmiać. To straszne jakie to wszystko jest poplątane. Pomyślałam o wybuchu. My jesteśmy szczęśliwi, ale tylko dlatego, że tysiące ludzi zginęło. Racja - ludzi, przez których od wielu lat to my umieraliśmy, ale nie ważne - oni też mieli rodziny, też mieli życie. Może nie wszyscy chcieli naszej śmierci, ale nic nie mogli zrobić, bo większość była za kontynuowaniem tej "tradycji". Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Może nic. Może najlepiej to zostawić. Nie chciałam myśleć o niczym. Wszystko przywodziło złe wspomnienia. Chciałam na chwilę uciec. Wybiegłam jak zawsze przez ogrodzenie, usiadłam na trawie, ale nie było tam tak miło jak kiedyś. Ten teren, nie był już terenem zabronionym. Teraz mogłam tam przebywać, więc nie kusiło to tak jak kiedyś.
Nagle przypomniałam sobie, że biegnąc tu przerwałam rozmowę z Gale'm. Nie ważne - on i tak chyba nie chciał rozmawiać.
Widzę czyjąś sylwetkę i nie była ona sylwetką Gale'a. To był...
- Peeta?! - Krzyknęłam zdziwiona. Miałam przestać się z nim widywać po powrocie z Igrzysk, a tu zjawia się nagle i chyba wie, że ja tu jestem. Chociaż moje serce chyba bardzo chciało tego spotkania, bo waliło jak oszalałe. Musiałam się jakoś uspokoić.
- Hej! Gale powiedział, że tu będziesz.
- A po co przyszedłeś. - Odpowiedziałam ostro. Nie chciałam przedłużać.
- Chciałem zapytać, czy wiesz o spotkaniu integracyjnym.
- Integracyjnym? A kogo integruje, pozostałości Kapitolańczyków?
- Nie. Właściwie to wręcz przeciwnie. Integruje wszystkich, którzy byli przeciwko nim i jakoś to wyrażali. - Wciąż mówił ze zwykłym sobie spokojem, chociaż sama nie wiem jak on to robi. Zachowuje się jakby cały świat był w miarę pozytywny. Nigdy nie widziałam go porządnie zdenerwowanego. - No i zapraszają nas.
- Nas czyli ciebie i mnie? - Zrobiłam wielkie oczy, a on wyraźnie nie wiedział co ma powiedzieć. - Powiedz im, że nie ma ciebie i mnie. Jestem ja i ty. - za drugim razem między ja i ty zrobiłam znacznie dłuższą przerwę.
- Coś się pali w wiosce.
- Nie zmieniaj tematu. Nie uda ci się to.
- NIE! Katniss, coś się pali! Na prawdę. Jest pożar w wiosce odwróć się. - Niechętnie zrobiłam co powiedział i zobaczyłam ciemny dym unoszący się nad wioską. Nic nie mówiąc pobiegłam ile sił w nogach. Byłam coraz bliżej, kiedy uświadomiłam sobie, że to mój dom. W moim domu są mama i Prim. Zwiększyłam tempo do takiego jakim jeszcze nigdy nie biegłam. Łzy ciekły mi po policzkach. Już tylko parę metrów. Widzę tłum gapiów stojących wokół domu. Krzyczę, płaczę, biegnę, wchodzę w płomienie... A oni nic - tylko patrzą, jak słupy soli - nie ważne. Już mam wchodzić do domu kiedy na moich oczach wali się dach - słyszę krzyki. Dom - a raczej jego ruiny - dogasają. Upadam na kolana. Odgłosy z reszty świata cichną. Widzę jak dobiega do mnie najpierw Peeta, potem Gale, widzę rozchodzących się ludzi. Już nic mnie nie obchodzi. Chcę zasnąć i się nie obudzić. Koniec. Życie jest zbyt trudne!

Hej! Pierwszy post chyba mi się udał. Prologu nie było, bo równie dobrze mogłabym przepisać całe Igrzyska Śmierci. Zapraszam do komentowania i dalszego czytania!

4 komentarze:

  1. Ciekawe i zachęcające. Mam nadzieję, że dobrze rozwiniesz tą historię. Czekam na następny rozdział.
    No i mam nadzieję, że przybędzie ci niedługo czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    Osobiście jestem wielką fanką trylogii (była niegdyś moją ulubioną) za to nie przepadam za produkcjami kinowymi... jednakże czemu miałabym się nie zainteresować czymś, co jest pisane.

    Uważam, że masz bardzo dobry pomysł, zwłaszcza iż sama Katniss nie chciała być Kosogłosem i zostało to na nią nałożone (ugh, w filmie nawet to jak dostała przypinkę było zmienione).

    Nie zauważyłam w rozdziale jakichś bardziej istotnych błędów, a sposób prowadzenia przez Ciebie narracji mi przypadł do gustu.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 32 yr old Structural Analysis Engineer Fonz Becerra, hailing from Erin enjoys watching movies like Class Act and Glassblowing. Took a trip to St Mary's Cathedral and St Michael's Church at Hildesheim and drives a Defender. widok

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie wielkie szczęście! Bądź dobrym czytelnikiem - komentuj!