niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział III

Uwaga... [fanfary] Wracamy z rozdziałami! Jest parę spraw do omówienia więc zacznijmy:
1. Szukam bety. Sama nie wiem jak to dział, więc szukam kogoś z cierpliwością do objaśnień! :/
2. Jest piękny szablonik od Carllton, podziękujmy jej "DIĘĘĘKUUUJEEEMYYY". :)
3. Zalecam puszczania sobie tych pioseneczek które podklejam w cytatach, bo przeważnie dodają fajnego nastroju i są na w miarę na temat rozdziału. :D
4. Tak... Moje rozdziały nie przedłużą się magicznie, bo ja po prostu jakoś tak głupio i zwięźle piszę. |:(
5. Już nic... Lubię po prostu robić punkty. Zaczynajcie czytać :3

***


Tak... Ewidentnie byłam zakochana. Leżałam wtulona w chłopaka, którego jeszcze parę miesięcy temu praktycznie nie znałam. To szalone jak bardzo się zbliżyliśmy. Już teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Wszystko się tak szybko zmienia. Jeszcze niedawno byłam "szczęśliwą" dziewczyną, z prawie normalną rodziną, teraz nie mam prawie nic! Ostatnie c mi dziś zostało to leżeć tak i mocno ściskać jego dłoń, udawać, że nie będzie jutra, udawać, że to wszystko co powinno istnieć, ale mimo wszystko potem wstanie słońce i będę musiała wyjść z cieplutkiego domku Peety i pójść odnaleźć swoje miejsce. Uhhhh... Czemu to musi być takie potworne. Jedni mają wszystko, a inni nic. Taki Peeta, ma wszystko czego potrzeba i...
- Nie... Nie ma. - UPS! Chyba myślałam na głos... - Bo widzisz nie powiedziałem ci jednej rzeczy.
- Tak? - Czułam, że zaraz dowali mi czymś, od czego znów będę ryczeć.
- Ta wycieczka, wiesz, moich rodziców, to... nie... oni nie żyją. - Tak, fajnie, super! Poumierajmy sobie wszyscy! Czy nie wydaje się to trochę - hmmm, sama nie wiem - głupie i przewidywalne?
- Chyba żartujesz?!
- Nie... Ja-mówię-na-na-naprawdę... - Taaak! A cała reszta, która nie poumierała, niech płacze! Ale z nas ciapy.
- Hej! Nie płacz, bo kto mnie pocieszy?
- Nie płaczę...
- Dobra, dobra... Chodź, trzeba się ogarnąć i rozpocząć nowy dzień. A tyyy... Ty to jesteś ostro spóźniony. Już południe mój drogi. - Spojrzał na zegar i wybiegł z pomieszczenia, a ja chwyciłam swoją koszulę, ubrałam buty i wyszłam na ulice.
- Yghh... - Słońce świeciło jak nigdy w naszym Dystrykcie, ale mimo wszystko było bardzo zimno. Tyle rzeczy powinnam jeszcze wyjaśnić. Powinnam pogadać z Gale'em, znaleźć jakieś mieszkanie, dowiedzieć się czegoś o rodzicach Peety, dowiedzieć się co stało się z domem i fajnie by było dowiedzieć się też, co stało się w Kapitolu. To mnie przerasta. A może by tak wyjechać i zostawić to wszystko? Może by zamieszkać w czwórce, czy w szóstce? Tak... Zaczęłabym nowe życie, no prawie nowe, ale nikt by mi nie mówił co powinnam zrobić, nie miałby żadnych zastrzeżeń, mogłabym robić co tylko bym chciała. Idealnie! Wygrzebałam parę monet z kieszeni i pobiegłam do stacji.
- Dzień dobry! Kiedy najbliższy pociąg.
- Dokąd?
- Jak najdalej! - Kobieta spojrzała na mnie zza lady.
- Na prawdę?
- Tak! - Entuzjazm w moim głosie był nie do przedyskutowania, więc kobieta podała mi bilet, wybąkała jakąś kwotę i złapała się za głowę.
- Miłej podróży. - Spojrzałam na bilet "Bilet dla jednej osoby na pociąg do dystryktu drugiego". OK, mogło być lepiej, ale jakoś będzie. Pociąg miał odjechać za godzinę. Chciałam jeszcze ostatni raz zobaczyć te wszystkie miejsca, w których byłam tyle razy. Pobiegłam do resztek mojego domu. Wszystko w sadzy... Łzy zebrały się w moich oczach. Tyle dni... Złych, dobrych, ale jednak. Całe dzieciństwo, rodzice, Prim... Nie mogłam się nad tym rozczulać, miałam zacząć od nowa, bez tych wszystkich smutnych wspomnień. Nie chcę więcej ofiar. Spojrzałam ostatni raz na polanę i las tuż za granicą dystryktu. Przeszłam przez tyle miejsc, tyle wspomnień w głowie, a większość z nich tak bolesnych i wyciskających łzy. Nie mogłam zapomnieć też o jednej istotnej rzeczy - musiałam pójść do piekarni Peety i ostatni raz poczuć ten kojący zapach chleba. Jako że zostało mi 20 minut do odjazdu pobiegłam do niego.
- Dzień dobry!
- O! Katniss, witaj. Chciałabyś chleba?
- Tylko po to tu jestem! - Udałam, że się uśmiecham. Po chwili świeży bochen był już w torebeczce, ale kiedy już miałam wychodzić krzyknął:
- Tylko nie spóźnij się, zrobię nam kolację.
- Do-bra... - Nie mogłam dłużej powstrzymywać płaczu, więc wybiegłam i uciekłam na peron z wielką nadzieją, że pociąg jest już gotowy do odjazdu. I był. Obejrzałam się za siebie, aby upewnić się, że nikt mnie nie widzi i wsiadłam.
- Bilet? - Spojrzał pytająco konduktor, a ja okazałam mu papierek. - Proszę wsiadać.
- No to... Żegnaj życie. - Zajęłam miejsce w przedziale, który pokazywał, że pociąg był przystosowany do luksusów Kapitolańczyków. Białe fotele, woda i... orzeszki do zjedzenia w podróży. Czułam w sercu dziwne mrowienie. Nie wiem, czy to było przyjemne, czy może okropne, ale szybko zabrałam się za konsumpcje orzeszków, a zanim się obejrzałam byłam na miejscu. Wysiadłam i postawiłam pierwsze kroki w nowym miejscu. - A więc to tu. - rozejrzałam się wokół - Tu teraz zamieszkam. - Była jeszcze jednak kwestia do dopracowania - musiałam gdzieś spać i tak dalej. Dom, mieszkanie? Zaczęłam pytać się ludzi, czy nie mają jakiegoś pokoju do wynajęcia, aż w końcu natrafiłam na dziewczynę mniej więcej w moim wieku.
- Wiesz może, gdzie można wynająć jakiś pokój, czy coś w tym stylu? - Zapytałam zrezygnowana.
- Taaak... - Wydawało mi się, że nad czymś się poważnie zastanawiała. - Tak, mam duży dom i chętnie wynajmę jedno piętro.
- Ufff... To super tylko za ile? Ostrzegam, że nie mam pieniędzy, więc musiałabym pracować.
- Spokojnie - odparła brunetka - jakoś sobie z tym poradzimy. - Jej wzrok był trochę przerażający, ale w drodze do siedziby zdążyłyśmy się polubić. Otworzyła drzwi frontowe, potem zaprowadziła mnie na piętro i powiedziała, że teraz to moje. Pierwszy pokój był całkiem ładny. Prze okna zaglądało zachodzące słońce, meble były drewniane, solidne i wyglądały na ciężkie, ale odpowiadał mi ten styl. Na ścianach widniały czarne esy i floresy na jasnobrązowym tle. Była duża, pusta szafa, szafeczka z telefonem. Na przeciwko była łazienka z wielką wanną i śnieżnobiałymi kafelkami. Wszędzie wisiały też fotografie. Na większości widniała właścicielka domu i jakiś chłopak. Na myśl nasunęło mi się pytanie, które bezwiednie wypowiedziałam:
- Zginął na Igrzyskach? - Gdy na nią spojrzałam zobaczyłam na jej twarzy strach i smutek. - Przepraszam...
- Nie, nic się nie stało. Wnioskuję, że ty też nie miałaś zbyt szczęśliwej przeszłości, skoro takie zdarzenia wydają ci się normalne.
- Nie, to nie tak, że normalne, ale skądś go znam. - I wtem przypomniałam sobie wszystko. - Cato... Nazywał się Cato i... to ja go zabiłam. W ostatnim dniu Igrzysk Głodowych. - W moich oczach pojawiły się łzy.
- Wiesz... Trudno. Walczyłaś o życie - jak każdy, on też.
- Ty wiedziałaś? - pokiwała potwierdzająco głową - I wpuściłaś mnie tu. Pozwoliłaś mi zamieszkać u siebie, podczas gdy zabiłam ci chłopaka.
- Tak. Mogę ci pokazać co zrobiłam, żeby zapomnieć, ale musisz mi obiecać, że NIGDY, NIKOMU NIE POWIESZ.
- Obiecuję. Jeśli to mi pomoże zapomnieć o.... Nie ważne. Pokaż! - Pociągnęła mnie za rękę, otworzyła kredens w swoim pokoju i wyjęła dwie paczuszki.
- To moi pomocnicy. - Otworzyła pierwszą paczuszkę. - To wino. Mi smakuje, ale możesz je dowolnie zamieniać z wódką, koniakiem i tak dalej. Jednak nie polecam zbyt częstego stosowania, bo potem jest tylko gorzej. Jednak przyjaciel drugi - odpakowała drugie zawiniątko - działa bez zarzutu. - To była morfalina. Strzykawka zalśniła w świetle silnej lampy. - Twoim zadaniem, jest zdecydować, czy chcesz spróbować. - Uśmiechnęła się zawadiacko i mrugnęła.
- Tak.


3 komentarze:

  1. Jej! Jak super, że mam co czytać. Jeśli chodzi o treść, to trochę dużo się zdarzyło, jak na jeden rozdział, ale przynajmniej ciągle czyta się w napięciu. :) No i nie wierzę... Czy ona będzie narkomanką bądź alkoholiczką?!
    No trudno... Czekam na rozwój wydarzeń. Właśnie jak często będą rozdziały???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem... Za dużo wydarzeń za mało rozdziałów... I narkomanką, ani alkoholiczką nie będzie. CHYBA (XD)
      A rozdziały pojawiać się będą co około tydzień. :)
      No i ogólnie fajnie, że chociaż ktoś został - hardcorowy 1 czytelnik - jest moc!

      Usuń
  2. Tak jest! Wróciłaś!
    No dużo się zadziało, dużo... Tylko boli mnie, że nawet nie pożegnała się z Peetą, nie uprzedziła go, że wyjeżdża, mimo iż godzinę wcześniej leżała w jego objęciach. Ale co ja gadam! Przecież to u mnie ona pociesza się innym!
    Czekam na dalsza rozdziały i mam nadzieję, że nie będzie już takich przerw. ;)
    Pozdrawiam, Nym! :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie wielkie szczęście! Bądź dobrym czytelnikiem - komentuj!